David Charo Kahindi, koordynator medyczny Lekarzy bez Granic w Sudanie Południowym: „Nie sądziłem, że ten szpital zostanie zbombardowany”.

Wybierz język

Polish

Down Icon

Wybierz kraj

Spain

Down Icon

David Charo Kahindi, koordynator medyczny Lekarzy bez Granic w Sudanie Południowym: „Nie sądziłem, że ten szpital zostanie zbombardowany”.

David Charo Kahindi, koordynator medyczny Lekarzy bez Granic w Sudanie Południowym: „Nie sądziłem, że ten szpital zostanie zbombardowany”.
Sudan Południowy
Główna trybuna

Artykuły zawierające wyłącznie opinie, odpowiadające stylowi autora. Artykuły te muszą opierać się na sprawdzonych danych i być wyrazem szacunku do ludzi, nawet jeśli krytykuje się ich działania. Wszystkie teksty publicystyczne autorstwa osób spoza zespołu redakcyjnego EL PAÍS będą opatrzone po ostatnim wierszu podpisem autora – niezależnie od jego rozpoznawalności – wskazującym stanowisko, tytuł, przynależność polityczną (jeśli dotyczy) lub główne zajęcie bądź inne kwestie związane z omawianym tematem.

Pożar w szpitalu Lekarzy bez Granic w Old Fangak w Sudanie Południowym po zamachu bombowym 3 maja.
Pożar w szpitalu Lekarzy bez Granic w Old Fangak w Sudanie Południowym po zamachu bombowym 3 maja. Lekarze bez Granic (MSF)

Obudziłem się w sobotę 3 maja o 4:50 rano, w wyniku wybuchu bomby w Starym Fangak ( Sudan Południowy ). Słyszałem helikoptery przelatujące nad głową i krzyczących ludzi dookoła. Za każdym razem, gdy słyszałem helikoptery, obawiałem się o swoje życie, o życie mieszkańców , o życie pacjentów i personelu. Bombardowanie trwało około godziny. Słychać było jedynie strzały i krzyki ludzi.

Kiedy w końcu zapadła cisza, natychmiast wsiadłem do łodzi i popłynąłem do szpitala. Spotkałem naszego ochroniarza przy bramie i zobaczyłem, że jest ona całkowicie zdewastowana. Wszędzie było pełno kul. Po wejściu na teren ośrodka zobaczyłem szczątki zdetonowanej broni.

Kiedy dotarłem do apteki, stała ona w ogniu. Wszyscy — zespół i społeczność — próbowali ugasić pożar wiadrami wody. Nie było to łatwe zadanie, ponieważ nasze zbiorniki z paliwem znajdowały się zaledwie kilka metrów od apteki, więc obawialiśmy się, że jeśli pożar będzie się rozprzestrzeniał, paliwo wybuchnie i spowoduje kolejną katastrofę, oprócz tej, której już doświadczyliśmy .

Na początku myślałem, że jest szansa na uratowanie części leków, ale szybko stało się jasne, że ten, kto zbombardował szpital, chciał, żeby ta apteka i wszystko, co się w niej znajduje, spłonęło doszczętnie. Całkowite ugaszenie pożaru zajęło nam około pięciu godzin.

Szpital działał od ponad 10 lat i stanowił ratunek dla ponad 100 000 osób w regionie.

Potem poszedłem do szpitala. Najpierw poszedłem na oddział męski, gdzie poprzedniej nocy leżało dwóch pacjentów. Kiedy wszedłem, nie było tam nikogo, ale podłoga była pełna dziur po kulach i krwi. Zaniepokoiłem się. Nie wiedziałem, co się stało ani gdzie podziali się pacjenci. To samo wydarzyło się w damskiej toalecie. W wyniku bombardowania zginęło co najmniej siedem osób.

Następnie przybyłem na oddział ratunkowy, gdzie zespół był zajęty stabilizowaniem stanu pacjentów i leczeniem ich, którzy dopiero co przybyli ze wsi. Łącznie było ich 20, a niektóre były w bardzo, bardzo krytycznym stanie i musieliśmy pilnie zatamować krwawienie. Niektórzy zostali postrzeleni w głowę, klatkę piersiową i brzuch. Próbowaliśmy zrobić wszystko, co w naszej mocy, ale nie mieliśmy żadnych zapasów poza tymi, które były w pomieszczeniu przed atakiem. I najwyraźniej to nie wystarczyło.

Gdy stan pacjentów się ustabilizował, ewakuowaliśmy ich łodzią motorową do wioski oddalonej o godzinę drogi, którą uznaliśmy za bezpieczniejszą. Większość pacjentów stanowiły kobiety. Ranne były także dzieci, nawet 15-letnie. W tej wiosce nie było niczego, tylko namiot. Byliśmy na odludziu. Tam zatrzymaliśmy pacjentów i podaliśmy im leki, które udało nam się przywieźć. Następnego dnia przetransportowano ich samolotem do szpitala w Akobo w celu dalszego leczenia.

Jednak około 10 000 osób uciekło w to samo miejsce i o świcie stało się jasne, że nie mamy wystarczających zapasów do prowadzenia ośrodka zdrowia zdolnego obsłużyć tak dużą liczbę osób. Natychmiast skontaktowaliśmy się z zespołem w Dżubie i dzięki wsparciu ONZ udało się przetransportować drogą lotniczą 350 kilogramów sprzętu medycznego, aby utworzyć w tym namiocie punkt opieki zdrowotnej. Mamy nadzieję, że uda się uniknąć dalszych ofiar, jednak nadal otrzymujemy doniesienia o kontynuowaniu bombardowań w innych rejonach.

Jestem całkowicie załamany tym, co się wydarzyło. Szpital działał od ponad 10 lat i stanowił ratunek dla ponad 100 000 osób w regionie. Szpitale nigdy nie powinny być celem ataków. Całkowicie potępiam to bombardowanie. Był to szpital z 35 łóżkami, z przychodniami, oddziałami dla pacjentów hospitalizowanych, oddziałem położniczym, a poważne przypadki mogliśmy kierować do ośrodków o wyższym poziomie opieki. Teraz nie ma już nic.

EL PAÍS

EL PAÍS

Podobne wiadomości

Wszystkie wiadomości
Animated ArrowAnimated ArrowAnimated Arrow